Rankiem 26 marca 1997 roku policja w San Diego została wezwana do wynajętej rezydencji w ekskluzywnej społeczności Rancho Santa Fe w Kalifornii. Odkryto tam ciała 39 członków sekty Heaven’s Gate, którzy najwyraźniej odebrali sobie życie w akcie masowego samobójstwa. Dlaczego? Ponieważ zostali przekonani przez swojego przywódcę, że dzięki temu ich dusze będą mogły dostać się na statek kosmiczny, który według nich ukrywał się w opowieści o komecie Hale-Bopp, a który następnie uniesie ich do pozaziemskiego nieba.
18 listopada 1978 roku 918 mężczyzn, kobiet i dzieci odebrało sobie życie na polecenie „wielebnego” Jima Jonesa i jego popleczników w dżunglach Gujany, a wszystko to w celu uniknięcia nadchodzącej apokalipsy, o której przekonywał ich psychotyczny przywódca. Większość z nich zginęła po wypiciu napoju o smaku winogronowym z dodatkiem cyjanku.
Oczywiście są to skrajne przypadki, ale dlaczego do nich doszło? Dlaczego tak wielu często inteligentnych ludzi tak łatwo daje się przekonać do zaakceptowania poglądu, że koniec jest bliski?
To pytanie skłoniło mnie do napisania mojej najnowszej książki, 2012: Extinction or Utopia, w której badam tę widoczną tendencję wśród znacznego odsetka populacji do bezdyskusyjnego przyjmowania najbardziej skandalicznych twierdzeń o czasach ostatecznych, analizując proroctwa zagłady – zarówno te z przeszłości, jak i obecne – starając się lepiej zrozumieć, dlaczego to zjawisko występuje.
Co więc odkryłem w trakcie badań nad tą książką? Chociaż przestrzeń nie pozwoli mi na przedstawienie szczegółowej analizy tego, co odkryłem, jest kilka wniosków, które wyciągnąłem i którymi czuję się zmuszony się z wami podzielić.Oczywiście, pierwsze i najbardziej podstawowe pytanie, które należy zadać, brzmi: dlaczego tak wielu ludzi jest skłonnych wierzyć, że świat się kończy?
Istnieje wiele powodów. Prawdopodobnie najbardziej powszechna i w pewnym sensie zrozumiała racja ma związek z naszym dyskomfortem związanym z niepewnością życia i poczuciem, że sprawy na naszej planecie wymykają się spod kontroli. Żyjemy w niepewnych czasach, a niepewne czasy rodzą w niektórych ludziach uczucie strachu i niepokoju. Wielu z nich czuje się uwięzionych w świecie, który wydaje się być pełen rzeczy, które mogą ich zabić, zniewolić i zubożyć, pozostawiając wielu z nich poczucie, że przyszłość jest nie tylko pozbawiona nadziei, ale że sprawy toczą się w dół każdego dnia z coraz większą prędkością. Dla wielu – zwłaszcza tych, którzy przyjmują mesjańskie wierzenia dotyczące czasów ostatecznych – daje to poczucie, że ktoś, prawdopodobnie Bóg, ma kontrolę i że ostatecznie uratuje swoje stworzenie i zapoczątkuje raj na ziemi, którego wielu tak bardzo pragnie. Proroctwa zagłady – przynajmniej te, które obiecują jakieś utopijne zakończenie – są ostatecznym „szczęśliwym zakończeniem” i dla wielu ludzi są źródłem znacznej nadziei i pocieszenia.
Innym powodem, dla którego niektórzy ludzie są tak przyciągnięci do wierzeń dotyczących przyszłości jest to, że często opisują one ekscytujące i fantastyczne wydarzenia, które oferują ulgę od monotonii życia. W efekcie są one eskapistyczną fantazją – obietnicą, że banalność świata, w którym żyjemy, jest tylko tymczasowa i pewnego dnia zostanie przerwana przez naprawdę niezwykłą serię wydarzeń. Nuda jest potężnym bodźcem do uwierzenia w to, co niewiarygodne, choćby tylko po to, by odwrócić uwagę od zwyczajności codziennego życia.
Inną grupą podatną na przyjmowanie scenariuszy zagłady są ci, którzy postrzegają Ziemię jako miejsce tak straszne, że jej zniszczenie może być interpretowane jako pozytywny obrót wydarzeń. Są to zawodowi cynicy, którzy tak bardzo skupiają się na negatywnych okolicznościach życia, że obietnica całkowitego zniszczenia po prostu potwierdza im, że świat jest rzeczywiście wyjątkowo paskudnym miejscem, usprawiedliwiając w ten sposób ich strach i, prawdę mówiąc, ich cynizm. W rzeczywistości wielu z tych, którzy żyją w takim świecie, często denerwuje się, gdy sugeruje się, że nie jest tak źle, tak jakby optymizm był irracjonalny, a pesymizm jedynym wyjściem dla ludzkości.